Oryginalna publikacja: 14.07.2018
Witajcie!
Dzisiaj przychodzę do Was z opisem moich dwóch kolejnych dni spędzonych z Michaliną i Roksaną podczas ich wrześniowej wizyty na Islandii. Poprzednio czytaliście o naszej małej wyprawie z moimi uczelnianymi mentorami, a teraz przyszedł czas na pierwszą wyprawę zaplanowaną w całości przeze mnie.
Dzień pierwszy:
Pierwszego dnia zachowałyśmy się jak typowe turystki i kupiłyśmy bilety wstępu do Blue Lagoon, czyli miejsca sławnego na całą Europę, o którym Wy zapewne też słyszeliście. Blue Lagoon, czyli Bláa Lónið to miejsce położone 23 kilometry od Keflaviku (lotniska) oraz około 47 kilometrów od Reykjaviku. Blue Lagoon to geotermalne spa położone na polach lawowych. Woda bogata w krzemionkę i siarkę osiąga temperaturę od 37 do 39°C, a swoją mleczno-błękitną barwę zawdzięcza właśnie minerałom krzemianowym. Woda otoczona jest czarnymi skałami lawowymi, co zdecydowanie podkreśla jej piękny błękit.
Ważne! Każdy jest zobowiązany do dokładnego umycia ciała (najlepiej całkiem nago, jak robi się to na islandzkich basenach). Warto tutaj wspomnieć, żeby się nie krępować – nikt na nikogo tutaj się nie „gapi”, ani nie ocenia.
Dodatkowo wskazane jest nałożenie na włosy odżywki, która uchroni włosy przed nadmiernym wysuszeniem (znajdziemy ją pod prysznicami).
Przed wejściem do wody zalecam zaopatrzenie się w butelkę z zimną wodą (można zabrać swój bidon i nalać wody z kranu). Napoje (również alkoholowe) dostępne są w wodnym barze,a ich cena (zapewne bardzo wysoka) naliczana jest na naszą opaskę i rozliczamy się przy wyjściu.
Co jakiś czas koniecznie wyjdźcie z wody, wróćcie pod zimny prysznic albo po prostu usiądźcie na brzegu – od wysokiej temperatury wody może zrobić się słabo.
Ile kosztuje wstęp na Blue Lagoon?
Jest to stosunkowo droga atrakcja – wersja podstawowa z jedną maseczką z krzemionki (silica) kosztuje od 6 990 do 9 900 ISK, czyli 54 – 78 EUR (najniższa cena obowiązuje przeważnie godzinę przed zamknięciem).
Poniższą część tekstu zaktualizowałam na dzień 31.05.2020. Blue Lagoon jest obecnie zamknięta i otwiera się ponownie 18 czerwca br. Ze względu na małą ilość rezerwacji, ceny wstępów są stałe na każdą godzinę.
Obecnie do wyboru mamy 3 różne pakiety:
- Pakiet COMFORT – ceny od 39 EUR.
W cenie ręcznik, maseczka, jeden napój (to chyba nowa opcja, niestety nie ma szczegółów czy może być to także napój alkoholowy). - Pakiet PREMIUM – ceny od 58 EUR
Jak wyżej, a dodatkowo druga maseczka do wyboru, klapki, szlafrok, rezerwacja stolika w restauracji Lava oraz kieliszek wina musującego podczas kolacji. - Pakiet LUXURY: RETREAT SPA – ceny od 511 EUR
Cena pakietu obejmuje 4 godziny w SPA, prywatną przebieralnię oraz nieograniczony dostęp do Blue Lagoon oraz Retreat Lagoon.
Bilet na Blue Lagoon koniecznie trzeba zarezerwować przed przyjazdem!
Co istotne, bilet nie ma ograniczenia czasowego – możemy wejść wcześnie rano i z wody wyjść dopiero chwilę przed zamknięciem, podobnie jest na publicznych basenach – za wejście tam płacimy natomiast około 1000 koron.
Godziny otwarcia zależne są od pory roku, przeważnie wizytę możemy rozpocząć już o 8 nad ranem, a z wody wyjść o 22. Z racji pandemii i przewidywanego słabego sezonu turystycznego, godziny otwarcia znacznie się zmieniły i w wakacje miejsce będzie czynne w godzinach 12-22.


Dzień drugi:
Drugiego dnia zaplanowałam dla nas jednodniową wycieczkę na południe Islandii aż do miasta Vík – ok. 180 kilometrów od stolicy. Niestety, przez małe opóźnienie związane z zajęciami na uczelni, nie udało nam się dotrzeć do Viku. Słońce zachodziło o 19.30, więc po przyjeździe na Czarną Plażę nie byłybyśmy w stanie nic zobaczyć.
Ciekawostka: Vík to po islandzku po prostu „zatoka”. Pełna nazwa tego miasta to Vík í Myrdal, co po polsku oznacza „zatoka bagiennej doliny”.
mýri – bagno
dalur – dolina
í – w, np. Háskolinn í Reykjavík, czyli Uniwersytet w Reykjavíku.
Idąc tym tropem, jesteśmy w stanie dosłownie przetłumaczyć znaczenie nazwy Reykjavík, co oznacza „dymiącą zatokę”. Nazwa odnosi się do aktywności geotermalnej i wydobywającej się pary
reykur – dym
reykja – palić
Na paczkach papierosów przeczytać możemy: „Reykingar drepa”, czyli „palenie zabija”.
Tym razem na wycieczkę postanowiłyśmy wynająć samochód, co jednak okazało się trudniejsze niż przewidywałyśmy – do wypożyczenia konieczne jest posiadanie karty kredytowej, którą w Polsce nie każdy posiada. Po wielu próbach znalazłyśmy wypożyczalnię w Reykjaviku, która akceptowała kartę debetową, pod warunkiem zostawienia depozytu w gotówce – Geysir (zlokalizowany w Harpie). Około godziny 15 udało nam się wyruszyć ze stolicy na południe, a po pokonaniu 120 kilometrów dotarłyśmy do pierwszego przystanku.
Wodospad Seljalandsfoss
Wodospad o wysokości liczącej 60 metrów – dobrze widoczny z głównej drogi. Wokół niego znajduje się ścieżka, która pozwala dosłownie wejść pod wodospad – niesamowite wrażenie, ale jedno jest pewne – musicie przygotować się na mały prysznic! Polecam przejść się 300 metrów w lewo od Seljalandsfoss, gdzie znajduje się ukryty w skałach Gljúfrabúi (Gljúfurárfoss). Dotrzemy do niego po pokonaniu kilku kamieni znajdujących się w wodzie.








Wodospad Skógafoss
Pokonujemy zaledwie 30 kilometrów i zatrzymujemy się przy kolejnym wodospadzie o takiej samej wysokości, ale znacznie większej szerokości. Na sam szczyt Skógafoss prowadzą drewniane schody, a na samej górze możecie spodziewać się spektakularnej panoramy. Na zboczach wzgórz wypatrujcie koni!




Lodowiec Sólheimajökull
Kolejnym przystankiem miał być Vik, jednak widząc zachodzące słońce wiedziałyśmy, że zwyczajnie nie uda nam się tam dotrzeć. Po przejechaniu 13 kilometrów przy drodze zobaczyłyśmy znak z charakterystycznym symbolem obok nazwy miejsca, który sugeruje że znajduje się tam miejsce atrakcyjne turystycznie/kulturowo:

Postanowiłyśmy zjechać z głównej drogi, a po chwili ukazał nam się Sólheimajökull, czyli jęzor lodowca Mýrdalsjökull. Spacer z parkingu pod sam lodowiec zajmuje około 15 minut. Kiedy my tam dotarłyśmy, wokół nie było już nikogo. Słońce schowało się już za horyzont, co potęgowało wrażenie pustki. Takie „prywatne” zwiedzanie wywołało w nas ogomne wrażenie, w końcu pierwszy raz widziałyśmy jęzor lodowca, i to nie taki w książce od geografii.

W ciągu dnia można wziąć udział w profesjonalnej wspinaczce na lodowiec z instruktorem. Jeśli jesteście ciekawi jak taka wspinaczka wygląda, to obejrzyjcie sobie filmiki, które umieściłam poniżej. Załączam też LINK do odcinka programu Iron Majdan, który w całości odbywał się na Islandii – zobaczycie tam między innymi wspinaczkę na lodowiec właśnie, spacer w głąb wulkanu czy przekraczanie rzek w islandzkim interiorze.
Ciekawostka! Jeżeli chcecie zobaczyć wszystkie wymienione wyżej miejsca z lotu ptaka lub po prostu z innej perspektywy polecam obejrzeć teledysk do piosenki „I’ll Show You” Justina Biebera.
Poniżej udostępniam Wam mapę trasy:
Takim oto miłym akcentem pragnę zakończyć ten, mam nadzieję, satysfakcjonujący Was post.
Chciałabym również podziękować moim, obecnym na powyższych zdjęciach, wspaniałym przyjaciółkom, za to że poświęciły swoje pieniądze i czas żeby mnie odwiedzić, chociaż musiały pokonać aż 3500 kilometrów!

Do następnego! Sjaumst á næstu!
Dominika
Źródła:
Kurczę no piękna ta Islandia nie ma co <3 Ponieważ to geotermalne spa jest miejscem znanym, to zakładam, że jest również dosyć tłumnie oblegane. Ciekawi mnie czy da się spokojnie wypocząć na tych termach czy tłumy ludzi znacznie to utrudniają?